Jesteśmy sklepem flagowym
Dealerem roku Trek i Bontrager 2019/2020/2021
536 406 462
0

Brak produktów w koszyku.

Epickie kolarskie miejscówki cz.6

19/01/2024

Epickie kolarskie miejscówki cz.6

Nadciąga szósta część rowerowych wojaży Wojtka Michałka. Dawno nie jeździliście z nim po Europie, a zatem zapraszamy na przegląd kolejnych niezapomnianych miejscówek.

Klausenpass, Szwajcaria.

Pamiętacie reklamy Milki, w których krowy wygrzewały się leniwie na cudownych, zielonych pastwiskach? Oto doskonały obraz uroczego Klausenpass. Położona na wysokości 1952 m w kantonie Uri, przełęcz Klausenpass wygląda, jak raj dla bydła. I biorąc pod uwagę sporą ilość krów, które korzystają z soczystych traw, faktycznie na taki raj zakrawa.

Podjazd pod przełęcz to (niezależnie od której strony) ponad 20 kilometrów wspinaczki o średnim nachyleniu 6%. Nie jest aż tak spektakularna, jak triumwirat Furka, Grimsel i Susten, jednak ma w sobie jakiś kojący czar. Wzniesienie łączy kantony Uri i Glarus oraz jest miejscem corocznego wyścigu klasycznych samochodów.

Przepiękne miejsce, które wymaga od kolarza sporo wysiłku, jednak jest przy tym bardzo wdzięczne. Dodatkowym plusem jest tu znikomy ruch samochodowy. Góry nie są tak wysokie i strzeliste, jak w Alpach Wysokich, ale ta zieleń… Coś niebywałego!

Bielerhöhe, Austria.

Austriacka przełęcz, która łączy ze sobą dwa kraje związkowe: Vorarlberg oraz Tyrol. Położona na wysokości 2032 m stanowi źródło pięknych widoków i satysfakcji dla każdego, kto zdecyduje się ją pokonać. Niedaleko Bielerhöhe znajduje się choćby najwyższy szczyt Vorarlbergu – Piz Buin (3312 m), a także sztuczny zbiornik Silvretta, który możemy podziwiać w centralnym punkcie przełęczy.

Podjazd pod przełęcz jest długi i momentami wymagający. Od strony Landeck (wschód), to niecałe 50 km z maksymalnym nachyleniem 13%. Droga od zachodu jest nieco krótsza (43 km, startując w Bludeck) i minimalnie mocniej nachylona. Obie wspinaczki są podobne, pełne zakrętów i niesamowitych krajobrazów. Jest to kolejne z miejsc, w których Austria pokazuje swe piękno w pełnej krasie.

Col de la Bonette, Francja.

Kolejna miejscówka, na której można poczuć się, jak na rowerowym szczycie Starego Kontynentu. Choć Francuzi nieco tu przekłamują, niesłusznie stawiając znaki informujące, iż jest to najwyższa droga w Europie. Col de la Bonette oddziela Alpy Prowansalskie od Alp nadmorskich i w swoim najwyższym miejscu, na nieco schowanym szczycie Bonette wysoka jest na 2802 metry, o czym informuje stosowna tabliczka.

Sama przełęcz Bonette to dwa trudne podjazdy długie na około 25 kilometrów. Czy od strony zachodniej, czy ze wschodu, przewyższenie i nachylenia sięgają tam zbliżonych wartości. Przewyższenia, to 1500-1600 m, średnie nachylenie 6-7%, a maksymalne – w wypadku “szczytowej” pętelki – około 15%. Pętla ta miała również przyjemność czterokrotnie gościć partycypantów Tour de France i stanowi najwyższy punkt w historii wyścigu.

Co zyskujemy po wjeździe na samą górę łysej Bonette? Przede wszystkim kapitalny widok w dół. Możemy również zrobić sobie satysfakcjonujące foto przy okolicznościowym monumencie, a także chwalić się przed znajomymi, że pokonaliśmy trasę uważaną przez Francuzów za najwyżej położoną w Europie. Zdecydowanie warto.

Col du Granon, Francja.

Col du Granon, to wysokogórska przełęcz położona w rejonie Briançon. Względnie krótki, 12-kilometrowy podjazd o bardzo stromych zakrętach. Średnie nachylenie na tej trasie wynosi tu około 10%, a maksymalne 15%. Trasa pokonuje w pionie ponad kilometr. Nie ma “zmiłuj”.

Na szczycie góry wytyczona jest specjalna strefa należąca do wojskowego ośrodka treningowego. Wiedzie tam szutrowa droga, na którą niestety zwykli śmiertelnicy wstępu nie mają. O dziwo góra ta, choć wysoka, stroma i wręcz stworzona do rywalizacji profesjonalistów, włączona była do trasy Tour de France zaledwie dwukrotnie. W roku 1986, a także w ubiegłym.

Właśnie podczas ostatniego TdF przełęcz Granon była świadkiem wielkiej walki Vingegaarda z Pogačarem. To właśnie tam Duńczyk “odstawił” Słoweńca na podjeździe, zyskując wielką przewagę w wyścigu. Wojtek we własnej osobie najpierw zdobył Col du Granon, by później móc ową walkę obserwować na żywo. Było to niesamowite przeżycie, aczkolwiek i bez Tour de France zdobycie przełęczy daje mnóstwo satysfakcji i radości. Jej serpentyny są bezlitosne, a widoki wgniatają w glebę.

Passo di Gavia, Włochy.

Przełęcz Gavia to nieco mniej znana siostra najsłynniejszej włoskiej przełęczy – Passo di Stelvio. Potrafi ona jednak dostarczyć nie lada emocji, głównie ze względu na nieprzewidywalną pogodę. Są dni, gdy podczas podjazdu doświadczymy na własnej skórze “Czterech pór roku” Antonio Vivaldiego. Podczas podjazdu piękne słońce, na samej górze zima, a przy zjeździe jesienny deszcz i wiosenne orzeźwienie.

Passo di Gavia leży na granicy prowincji Sondrio i Brescia, nieopodal szwajcarskiej granicy. Najbardziej znanym z podjazdów na Passo di Gavia jest droga z Bormio – 25-kilometrowa wspinaczka o średnim nachyleniu na poziomie 7,4% oraz najwyższym, które momentami przekracza 15%. Drugą z możliwości jest rozpoczęcie podboju Przełęczy Gavia od strony Ponte di Legno. Choć o 6 kilometrów krótszy, podjazd wcale nie jest najłatwiejszy. Droga jest bardzo wąska, a dodatkowo znajduje się na niej tunel, który nagle w połowie swej długości skręca.

Największą atrakcją podjazdu na Passo di Gavia są zniewalające widoki, zielone połoniny i szmaragdowe jeziora. Trasa jest bardzo popularna wśród motocyklistów, przez co może być nieco zatłoczona. Niemniej jednak zdecydowanie warto ją “zaliczyć”.

Las Montañas de Anaga, Hiszpania.

Góry Anaga to łańcuch górski położony na północno-wschodnim krańcu wulkanicznej Teneryfy. Znajduje się nieopodal stolicy wyspy – Santa Cruz de Tenerife, co jest bardzo dużym atutem tej miejscówki.

Masyw Anaga to kapitalne miejsce na rower. Podobnie jak większość hiszpańskich wysp – imponuje urokiem krajobrazów. Połączenie czarnych klifów i nieskazitelnego błękitu morza jest obłędne. Droga często wiedzie tuż nad przepaścią, składając się głównie z szalonych serpentyn.

Na terenie parku krajobrazowego Gór Anaga możecie znaleźć mnóstwo pięknych, zielonych tras. Wulkaniczna gleba jest w tym obszarze bardzo żyzna, a pola uprawne na zboczach gór mogą niektórym przypominać widok ryżowych tarasów. Co dziwne, ten rezerwat biosfery nie jest aż tak często odwiedzany przez turystów, dzięki czemu raczej nie musicie martwić się o tłok na trasach. A nawet jeśli – jest ich wystarczająco dużo, by znaleźć dla siebie cudowny szlak pośród unikalnej, zwrotnikowej przyrody. Wraz z Wojtkiem Michałkiem polecamy!

Colle del Nivolet, Włochy.

Położona we wschodnich Alpach Graickich Przełęcz Nivolet to jedna z najbardziej malowniczych tras w całej Italii. Bardzo długi, zróżnicowany, ponad 45-kilometrowy podjazd, który zaczynamy w miejscowości Locana. Droga wiedzie przez Dolinę Orco i po osiągnięciu pułapu Ceserole Reale staje się po prostu zjawiskowa.

Lago di Ceserole, Lago Serru i kilka mniejszych zbiorników wodnych nadają temu miejscu wyjątkowego klimatu. Serpentyny wijące się pośród jezior zapraszają, by je z miłością i niemałym wysiłkiem pokonać. Sam podjazd jest położony bardzo daleko od najbliższej autostrady i stosunkowo pusty. Wznosi się na wysokość 2612 m n.p.m., co daje mu miejsce w czołowej dziesiątce najwyżej położonych asfaltowych dróg we Włoszech.

Położona z dala od autostrad, Przełęcz Nivolet zaskakuje przede wszystkim ciszą, spokojem i brakiem samochodów. Być może wyjaśnieniem dla tego zjawiska jest fakt, że Colle del Nivolet jest w gruncie rzeczy… 45-kilometrową, ślepą uliczką. Zjazdu na drugą stronę po prostu nie ma i gdy już wjedziecie na szczyt, musicie wrócić tą samą drogą. Mimo to – warto, warto, warto.

Hochwurtenspeicher, Austria.

Za tą skomplikowaną nazwą kryje się wysokogórskie jezioro w północnej Karyntii. Zbiornik ten leży tuż obok stacji narciarskiej na lodowcu Mölltal. Podjazd ten, długi na 23 kilometry, nie zalicza się do najłatwiejszych. Nie na darmo plasuje się na 3. pozycji w rankingu najtrudniejszych austriackich tras. Maksymalne nachylenie sięga momentami aż 22%, przy średnim nachyleniu na poziomie 7,5%. Długa, stosunkowo stroma droga pośród nierzadko nagich skał.

Nie ma tu aż takich rajskich widoków, jak w Alpach Włoskich czy Francuskich, lecz klimat robi tu coś innego. Śnieg, lodowe czapy, kupki kamieni zalegające na drodze. Zdarzają się sytuacje, w których fragmenty trasy są zamknięte ze względu na ów osuwający się materiał.

2421 metry wysokości robią wrażenie i dają ogromną dawkę satysfakcji. Zdecydowanie jedno z wyzwań, którego warto się podjąć.

Grosser Speikkogel, Austria.

W Alpach Noryckich, w paśmie Koralpe na granicy Styrii i Karyntii leży szczyt Grosser Speikkogel, który jest równie trudny do zdobycia, co do wymówienia z odpowiednim akcentem. Góra, która w swej nazwie zapowiada ból i grozę. Góra nieszczególnie znana, niezbyt często wybierana przez kolarzy Przez wielu uważany za najstraszniejszy, podjazd ten jest w czołowej dwójce hardkorowych austriackich tras. Końcowe 15 kilometrów to istna mordęga. Nachylenie nie schodzi poniżej 10%, momentami przekraczając 20%.

Speikkogel jest szczytem płaskim, rozłożystym i potężnym. Nie jest to turystyczna czołówka, ponieważ w innych miejscach jest po prostu ładniej. Brak tu jezior i ośnieżonych turni, a na samej górze znajduje się wojskowa stacja radiolokacyjna. Dlaczego więc Grosser Speikkogel znalazł miejsce pośród epickich kolarskich miejscówek? Jeśli Wojtek Michałek coś zachwala, wiedzcie, że warto się tam wybrać!


Wojtek Michałek
Podróżnik i pasjonat kolarstwa
@wojtek.killer