Jesteśmy sklepem flagowym
Dealerem roku Trek i Bontrager 2019/2020/2021
536 406 462
0

Brak produktów w koszyku.

Tworzymy Fabryka Rowerów XC Team!

22/02/2023

Tworzymy Fabryka Rowerów XC Team!

Nowy projekt fabrykarowerow.com zrzesza prawdziwych jednośladowych freaków. Większość z nas reprezentowała już amatorskie kluby, natomiast od sezonu 2022 wspólnie trenujemy oraz jeździmy na zawody. Tworzymy koleżeński team oparty na uzupełnianiu swoich braków i wzajemnej wymianie doświadczeń.

Fabryka Rowerów XC Team. Po co i jak powstał?

Pomysł ten dojrzewał w naszych głowach już od jakiegoś czasu. Pod koniec ubiegłego roku postanowiliśmy go zmaterializować i przedstawiliśmy nasz projekt Wojtkowi Klukowi – właścicielowi Fabryki Rowerów. Już od pierwszego wspólnego spotkania znaleźliśmy wspólny mianownik. Nasze cele idealnie się pokryły, zatem zdecydowaliśmy się działać pod szyldem Fabryki Rowerów.

Naszą nadrzędną wartością jest propagowanie kolarstwa, głównie wśród lokalnych rajderów. Tworzymy ciekawe eventy oraz promujemy jazdę na rowerze, zachęcając do niej ludzi poszukujących nowych pasji. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że wspólne treningi i integracja są kluczem do czerpania pełnej satysfakcji z jazdy. 

Wzbogacamy formułę “wieczornego czwartku” z Fabryką Rowerów, a także wprowadzamy na stałe (w okresie od marca do października) “wtorek MTB z Fabryką”, gdzie każdy spoza teamu będzie mógł zbierać punkty, które później wykorzysta przy zakupie sprzętu w sklepie fabrykarowerow.com. Ponadto od sezonu 2023 zadebiutują również warsztaty dla dzieci oraz jedno-dwudniowe wycieczki w dalsze zakątki Jury Krakowsko-Częstochowskiej. 

Oprócz tego reprezentować będziemy Fabrykę Rowerów na amatorskich maratonach, pokazując jednocześnie, jak dobrym wyborem może okazać się kupno roweru ze stajni Treka.

Jazda z nami przynosi multum korzyści.

Jeżeli dopiero stawiasz pierwsze kroki w kolarstwie górskim, nasz team podzieli się z Tobą doświadczeniami i pomoże Ci ustrzec się błędów popełnianych przez większość początkujących kolarzy. Lepiej nie mogłeś więc trafić! Zadbamy o Twoje umiejętności, ale też pomożemy w doborze odpowiedniego sprzęt lub podzielimy się wiedzą dotyczącą ekwipunku. Dobrze znamy gorzki smak złej inwestycji, a także konsekwencje niewłaściwego planu treningowego. We wtorki i czwartki po wspólnej jeździe spotykamy się w pubie sportowym fabrykarowerow.com na tak zwane “kolarskie pogaduchy”.

Dlaczego wspólne ustawki są tak bardzo cool?

Jeśli masz za sobą już kilka sezonów doświadczenia i nie potrzebujesz porad, zapraszamy do uczestnictwa we wtorkowych i czwartkowych jazdach. Gwarantujemy dobry i skuteczny trening w grupie. Pamiętaj również, że oprócz zorganizowanych ustawek jeździmy praktycznie codziennie. Gdy już się poznamy, dodamy Cię do naszej grupy na whatsapp. Członkowie naszego teamu na bieżąco informują się nawzajem gdzie, kiedy i na jaki czas planują trening. Wówczas będziesz mógł do nas dołączyć. 

Zapraszamy także wszystkich samotnych jeźdźców. W naszej grupie nikt nikogo nie ocenia, nikt z nikogo nie szydzi. Większość z nas zaczynała od jazdy w pojedynkę. W czwartki  mamy aż trzy rodzaje treningu: łatwy, średniozaawansowany i zaawansowany. Każdy jest więc mile widziany. Działamy według reguły mówiącej, że w grupie tkwi siła.

Nasze historie

Aby zilustrować wam, kim jesteśmy, kilku z nas zdecydowało podzielić się swoją rowerową historią. Szczerze wierzymy, że ten krótki przekaz jeszcze mocniej zachęci was do udziału w projekcie Fabryka Rowerów XC Team!

Mateusz Cz.

Mam na imię Mateusz i moją pasją od zawsze był rower. Rodzice śmieją się, że wcześniej jeździłem rowerem, niż chodziłem. Kolarstwo zacząłem traktować poważnie dopiero dwa lata temu. Do tej pory moje wyjścia na rower były mocno uwarunkowane pogodą. Sprowadzało się to do jazdy w sezonie letnim, głównie weekendami.

Wszystko zmieniło się po poznaniu mojej obecnej narzeczonej, która rozkochała mnie nie tylko w sobie, ale i w kolarstwie. Zaczęliśmy razem trenować. Większość moich najmilszych wspomnień wiąże się z rowerem. Wszystkie ciekawe miejsca w Polsce, Europie czy na świecie powiązane są właśnie z jednośladem. Od tego sezonu zasiliłem szeregi Fabryka Rowerów XC Team. Jestem pewien, że dzięki temu zespołowi moja rowerowa przygoda nabierze jeszcze większego rozpędu! Wraz z przyjaciółmi tworzymy silną grupę wyścigową, której głównym zadaniem jest zarażanie innych naszą pasją. 

Łukasz

Siema, mam na imię Łukasz i jeżdżę na rowerze. Ciekawi was, jak to się zaczęło w moim przypadku?

Gdy byłem dzieciakiem, dostałem na komunię czerwonego BMX’a. Byłem pewien, że czerwony kolor oznacza, że jest najszybszy na świecie. Ujeżdżałem go dosyć mocno na terenie mojej rodzinnej gminy Olsztyn. Z czasem ten temat mi się znudził i zaczęliśmy wspólnie z ziomeczkami uprawiać żużel na rowerach. Na tamten czas było to coś mega fajnego, bo dawało adrenalinę, rywalizację, a w przypadku wygranych wzrost osiedlowej reputacji. Po tym krótkim epizodzie “za gnoja”, jazda na rowerze zniknęła u mnie totalnie. Do takiego stopnia, że przez długi czas nie posiadałem żadnego roweru.

Minęło kilka lat bez rowerowych dwóch kółek, ale za to pojawiły się quady, na których przejeździłem po lokalnych ścieżkach dobrą dekadę. Brałem udział w różnego rodzaju zawodach cross, enduro, motocross, a nawet startowałem w wyścigach quadów po torze żużlowym. To były piękne czasy! Udawało się coś wygrać lub być na podium, poznało się fajnych ludzi, zobaczyło wiele ciekawych miejsc, przeżyło się też wiele trudnych sytuacji. Często wynikających z braku hamulca w głowie.

Jednak mój świat “mechanicznych zabawek” skończył się w 2016 roku, gdy uległem poważnemu wypadkowi na moim uwielbianym quadzie. Skutkiem “dzwona” było było złamanie kręgosłupa w odcinku piersiowym. Na moje szczęście posiadałem bardzo dobre ochraniacze i kask, dzięki którym doznałem “tylko” takich obrażeń. Karetka, szpital, 4 płytki i 2 tytanowe śruby. Masakra. Quada odpuściłem, ale z racji tego, że nie jestem w stanie wytrzymać bez adrenaliny, trzeba go było czymś zastąpić. Znów poszedłem w teren.

Pojawił się off-road w wydaniu terenowym. Pierwszy jeep i jego modyfikacje, pierwsze ubłocone klamki, pierwsze nocne jazdy w nieznanych miejscach, pierwsze spotkania z prawdziwymi maniakami off-roadu. Bardzo fajny czas, ale czegoś brakowało. Niby spoko, ale za mało wrażeń i zbyt duża zamułka.

W 2020 r. wybuchła pandemia COVID-19. Przez tę zarazę wszystko było zamknięte i ciężko było o nowe pomysły. Stwierdziłem więc, że kupię rower. Moim pierwszym wyborem był tzw. “góral-sztywniak”. Po telefonie do brata, który jest dobrym rajderem, pojechaliśmy razem w teren. Pojechałem i… umarłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że jazda na rowerze może być tak ciężka. Nie złamałem się i czyniłem postępy. Im było więcej wspólnych wypraw, tym jechałem dalej i szybciej, a ból mięśni nie był tak silny. Wpadłem na pomysł, że pojadę na zawody Bike Atelier Maraton w Rybniku. Było to piękne przeżycie! W opór błota, mnóstwo zawodników, ale też adrenalina i rywalizacja. Pomyślałem sobie: “To jest to! To moje miejsce i będę to robił.” 

Podobało mi się wszystko, ale mój rower – jak się okazało – nie był sprzętem do tego typu zawodów. Zapomniałem dodać, że od pierwszego markowego roweru miałem jeszcze dwa kolejne i ten ostatni był do enduro. A ja chciałem ścigać się w maratonach cross country. Udałem się więc do sklepu fabrykarowerow.com, gdzie chłopaki zaprezentowali mi dwa modele. Jednym z nich był Trek Supercaliber. Mówili: “Kup ten, będziesz szybki”. No to kupiłem podstawową wersję, którą z biegiem czasu doposażałem w coraz lepsze komponenty.

W kolejnym sezonie postawiłem na ściganie w Maratonach, a w międzyczasie trenowałem i jeździłem na lokalne ustawki. Między innymi organizowane przez Fabrykę Rowerów. Wszystko bardzo mi się podobało, a towarzystwo było naprawdę okej. Podczas tego okresu pojawił się kolejny model Treka, tym razem elektryczny Rail. Najlepsza zabawka, jaką miałem po quadzie. Daje dużo możliwości, w szczególności podczas jazdy po górach. 

Po elektryku stałem się posiadaczem trenażera, żeby trenować w domu podczas złej pogody. Dzięki niemu moja forma znacząco wzrosła i już nie woziłem ogonów na lokalnym podwórku. W maratonach też było dużo lepiej.   

Moim kolejnym etapem było przekonanie się do roweru szosowego i tzw. “lajkry”, kupiłem więc “szosę”. Oczywiście marki Trek, a był to model Emonda SL 5 Disc. Jakiś czas później w moim parku maszyn pojawiła się kolejna szosówka: Trek Madone. Jednak z uwagi na moje wcześniejsze doświadczenia off-road, zamiłowanie do ciężkiego terenu, błota i leśnych ścieżek, najbliżej mego serca w dalszym ciągu pozostaje MTB.

Paweł

Pamiętam mój pierwszy peerelowski rower o porywającej nazwie Diksi. Jak każdy szanujący się trzylatek, początkowo jeździłem z bocznymi kółkami. Jednoślad opanowałem w bardzo krótkim czasie i z łatwością pokonywałem kolejne kilometry. Następny był Pelikan, którym poskromiłem sztukę jazdy na jednym kole. W latach 80-tych nie było łatwo o rower, ale jakimś cudem udało mi się wsiąść na pierwszą kolarzówkę. Romet na 24-calowym kole znacząco zwiększył zasięg moich rowerowych wypraw. 

W tak zwanym międzyczasie, ku mojej ogromnej radości, moja siostra dostała w prezencie czechosłowackiego BMX’a. Przejąłem go w mgnieniu oka. Cały Aniołów był świadkiem pobijania przeze mnie rekordów jazdy na jednym kole, trzymając tylko za jedną manetkę. Na początku lat 90-tych wsiadłem na Waganta, na którym – po uzbrojeniu go w boczne sakwy i przymocowaniu do bagażnika namiotu – wyruszałem na kilkudniowe wycieczki z noclegiem na trasie. Pod koniec dekady rower poszedł w odstawkę na rzecz czterech kółek. Zawładnął mną motorsport. Jako pilot rajdowy wywalczyłem z moim kierowcą tytuł mistrza Polski.

Na rower wsiadłem ponownie dopiero w 2015 r. Mój pierwszy model MTB pozwolił mi przemierzyć okoliczne trasy Jury Krakowsko-Częstochowskiej, ale też wspiąć się na nieco wyższe górki. W 2018 r. wsiadłem na Emondę – wspaniały rower szosowy Treka, którym jeżdżę do dzisiaj. Próbowałem również swoich sił w kolarstwie grawitacyjnym, pędząc po trasach downhillowych. Rok 2022 przyniósł pierwszy udział w maratonie MTB. W debiucie wystartowałem z końcowych sektorów, jednak pod koniec roku udało mi się awansować do pierwszego. Brałem udział w wyścigach etapowych i ultra maratonie. Dzięki kolegom z Fabryki Rowerów moja wiedza na temat kolarstwa szosowego, jak i górskiego stawała się coraz bogatsza. Obecnie moim rowerem nr 1 jest Trek Supercaliber 9.8 po lekkich modyfikacjach.

Bartek

Cześć, mam na imię Bartek, a wśród znajomych jestem znany jako “Jojna”. Moja historia, to adrenalina płynąca w żyłach połączona z rywalizacją i wysokooktanowym paliwem. Od 12 roku życia kocham sport silnikowy dwusuwowy. Przygoda z motorsportem zaczęła się dzięki mojemu ojcu, który zaprowadził mnie do klubu kartingowego MZK Częstochowa. Treningi, zawody i rywalizacja doprowadziły mnie do indywidualnego wicemistrzostwa Polski w roku 1993. Po drodze wygrałem mistrzostwa okręgu, a także kilka innych imprez. Mimo tych wspaniałych lat, w dalszym ciągu ciągnęło mnie do dwóch kółek i tak zaczęła się moja kolejna przygoda, a raczej ogrom przygód na motocyklu turystycznym Africa Twin.

Udało mi się zwiedzić naprawdę dzikie miejsca na ziemii. Od Afryki, przez “Demoludy” (Kirgistan, Tadżykistan, Kazachstan, etc.), Góry Pamir, aż po Himalaje i Chiny. Celem było zdobycie na motocyklu pięciotysięczników i obcowanie w namiocie z dala od cywilizacji. Jak mawiał inicjator moich podróży, Sambor: “Marzenia trzeba spełniać, a nie odkładać na później.” Kolejna zmiana w moim życiu, to narodziny córek i zakończenie dalekich przygód motocyklowych, a jednocześnie otwarcie jakże pięknego okresu ścigania się na maszynach enduro.

Jako, że nie usiedzę na tyłku w ciepłym kącie, bo zawsze mnie gdzieś nosi, postanowiłem wrócić do brakującej adrenaliny związanej z motocyklową rywalizacją. Tak zaczęła się moja przygoda zawodnika enduro. Nie było lekko, a zanim udało się zasmakować zwycięstwa, upłynęło kilka lat. Za największe sukcesy uważam: zdobycie Pucharu Polski Enduro w 2015 r., trzeciego miejsca w zawodach Hard-Enduro Drapak w Czechach (2018 r.), dwukrotne wicemistrzostwo Pucharu Śląska i Opolszczyzny w klasie S2 (2015, 2016), czy pierwszego miejsca w Pucharze IPON w klasie Masters (2021 r.) i wiele innych, wspaniałych zawodów enduro.

Równolegle, szukając skutecznych sposobów na doskonalenie samego siebie, postanowiłem w ramach treningów dołożyć starty w lokalnych zawodach MTB z cyklu Bike Maratonów. W ten sposób kupiłem rower MTB, na którym wziąłem udział w pierwszych swoich rowerowych zawodach. Miało to miejsce w Żarkach, w roku 2019. Tak bardzo ucieszył mnie “wpiernicz”, jaki otrzymałem, że mimo bardzo odległych miejsc, wkręciłem w starty całą moją familię. Począwszy od córek, kończąc na żonie, bracie i jego rodzinie. Chcąc lepiej przygotować się do cyklu, postanowiłem wybrać się na czwartek z Fabryką Rowerów. Tak już zostało i jest to obowiązkowy składnik mojego tygodnia. Mimo, że nikogo tam nie znałem, mój rower nie miał żadnego znaczenia. Poznałem grupkę ludzi, z którymi do dziś spotykam się co czwartek. 

Pół roku temu stanąłem na rozdrożu: podążać dalej drogą motocyklowego enduro, czy skręcić w nieznaną mi ścieżkę MTB. Mimo tego, że kocham motocykle, a w żyłach płynie mi benzyna wymieszana z olejem, musiałem wszystko przemyśleć. Trzymając pełny gaz jesteśmy narażeni na częste kontuzje. Czasem są to drobne urazy, lecz niekiedy zdarzają się takie, które wykluczają z całego sezonu lub powodują trwały uszczerbek na zdrowiu. W taki oto sposób dostrzegłem, że MTB jest bardzo dobrym sposobem, by utrzymać smak rywalizacji i adrenaliny, być w ciągłym treningu, poznawać nowych ludzi, a przy tym nie narażać się na poważne kontuzje i urazy. Dodatkowo ogromną radość czerpię z faktu, że mogę co tydzień ścigać się w zawodach z całą swoją rodziną.

Zgłębienie wszystkich tajników tej dyscypliny jest fascynujące. Myślałem, że jest to podobne do motocyklowego enduro, jednak grubo się myliłem. Znów zacząłem ostro trenować i codziennie wylewam wiadro potu: siłownia, trenażer, lodowisko, basen i tak w kółko. Ależ ja to kocham! Przygotowanie siebie oraz roweru. Poznawanie tajnych sposobów, aby być szybszym. Jak trenować, co jeść, co pić. Czy w ogóle pić. Co pić, a czego nie. Na jaki rower wsiąść, a na jaki nie. Co jest ważne, a co jest tylko dodatkiem. Wszystko to bardzo mocno mnie zafascynowało. Cieszę się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę. Kolejkę do złożenia, by później móc się nią bawić. Dziś moja rowerowa stajnia powiększa się i każda nowa maszyna daje mi powód do radości.

Marian

Cześć, mam na imię Marian. Znany z pseudonimu “Gruby”. Swoją przygodę z rowerami zacząłem w wieku 13 lat. Brałem udział w wielu zawodach z cyklu Lang Grand Prix MTB. Trwało to mniej-więcej do końca szkoły średniej. Później wyjechałem do pracy za granicę i tak zaczęła się bardzo długa przerwa od dwóch kółek.

Po powrocie do Polski, razem z żoną zaczęliśmy jeździć na wyprawy rowerowe. Później zaraziliśmy tą pasją nasze dzieci, które chętnie towarzyszą nam w tych wycieczkach. Dokładnie 4 lata temu wziąłem udział w pierwszym Bike Atelier Maraton MTB i w ten sposób wróciłem do ścigania. Szybko poznałem w Częstochowie ludzi, którzy dzielą pasję do wyścigów i tak dołączyłem do teamu Fabryki Rowerów. Tutaj znają się na rzeczy. Mam nadzieję, że współpraca z tak mocną grupą pomoże mi powrócić do formy sprzed lat!

A jaka będzie Twoja rowerowa historia?